Addis Ababa – ponad 6 milionów ludzi (Wikipedia mówi o 4 ml,. Stolica regionu – 100 ambasad, w Nairobi jest tylko 75. Bieda jakiej nie widziałem, centrum miasta to slumsy, obrzeża to slumsy, slumsy to slumsy (ok są miejsca, które wyglądają minimalnie lepiej). Mimo to, ludzie żyją normalnie – pracują, uczą się, robią zakupy. O 4 nad ranem, o dziwo brak bezdomnych, gdzieś wszyscy się podziewają. Mieszkańcom stolicy nie chce się budować lepszych nor z prostego powodu – ziemia należy do państwa i tylko do niego, budując więc dom na dzierżawionej działce, można go stracić następnego dnia, bez przyczyny. Chyba… że jesteś bogaty – jeśli postawisz czteropiętrowy budynek, nikt ci go nie odbiera. Dysproporcje są tak duże, że aż ich nie widać. Bogaci zamknęli się w enklawach, a cała reszta to bidota.
Jak na 3 tysiące lat kultury, muzea są dość ubogie (no dobra, są wręcz zabawne, zważywszy na koszt wstępu). A sławetna siedziba Menelika to nieco większa szopa z dużą ilością haków na mięso. Ludzie nie widzą białego, widzą pieniądze, każdy czegoś chce. Bardzo rzadko można spotkać Etiopczyka, z którym można normalnie porozmawiać, choć i tacy oczywiście się znajdują. Mimo to, ludzie są raczej pozytywnie nastawieni i starają się pomóc. A jazda lokalnymi busikami to prawdziwa przyjemność, polecam. Irytujące są ciągłe okrzyki autochtonów ‘Ju’, ‘Mister’, ‘Łer ar ju go?’ – jednak po czasie stwierdzam, że w porównaniu do innych miast Etiopii nie jest tu tak strasznie.
Gdyby tylko tym ludziom się chciało… Mają wodę, mają żyzną glebę, mają słońce i różne złoża naturalne, ale jakoś nikt nie zadba nawet o czystość wokół własnego domostwa. Może, gdy w końcu kiedyś się przełamią, przestaną być jednym z najbiedniejszych społeczeństw na świecie? Póki co podobno jest coraz gorzej.