Zepsute drzwi oraz zardzewiała karoseria była najmniejszym zmartwieniem autobusu na trasie Addis-Lalibela. Przepakowany ludźmi wehikuł z lat 80, wiozący na dachu dobytek pasażerów, ledwo zipiał wspinając się na kolejne wzniesienie. Pojazd wiedział, że każdy kolejny zjazd może skończyć się niekontrolowanym zerwaniem hamulców, a lubił kontrolować sytuację. Próbował zatem przekazać tę informację kierowcy pomruknięciami silnika i zgrzytem blach. Bezskutecznie, prowadzący najwyraźniej nie rozumiał tego narzecza.
Mimo wszystko autobus był wdzięczny losowi. Będąc młodzieńcem jeździł po nudnych ulicach Neapolu i kiedy po 20 latach większość jego przyjaciół zostało rozmontowanych i przetopionych, on wraz z resztą wybrańców trafiła tutaj.
Może w benzynie zamiast oktanów jest ołów, może nie myją go zbyt często, a w środku z 35 miejsc siedzących zrobiono 55, może… Autobus nieraz toczył spory na ten temat ze swoimi przyjaciółmi po fachu. Lista była długa, znał wszystkie argumenty na pamięć. Mimo to, był autobusem szczęśliwym. Problemy życia codziennego znikały wraz z pojawieniem się krajobrazu gór.
O tak, autobus kochał góry na trasie Addis-Lalibela. Te widoki! Tysiące odcieni zielni (czasem wspomagał się kwasem akumulatorowym, by mniej się bać w tunelach), szalone serpentyny, szczyty osnute chmurami, lokalne chatki, mocno opaleni tubylcy, kozy i osiołki, na które można zatrąbić. Autobus uwielbiał też wielbłądy, ich spokój powodował obniżenie temperatury silnika. Od czasu do czasu, kiedy z nadmierną prędkością wpadał na ogromne dziurska, mógł poczuć się jak ptak. Uwielbiał to uczucie. Najpierw mozolna wspinaczka, potem wspaniałe widoki i w końcu zjazd w dół. Autobus zamykał wtedy oczy i grzał na złamanie karku, czuł wiatr w chłodnicy i czekał, czekał na tę sekundę w powietrzu.
Autobus wiedział, że zbliża się koniec jego dni. Nic nie trwa wiecznie, tym bardziej doceniał każdy przejazd. Upatrzył sobie już zjazd nad przepaścią zakończony ostrym zakrętem. Tam poleci nieco dłużej, ostatni raz. Nie był jednak zdecydowany, kiedy zepsuć hamulce. Już dzisiaj czy też może uda się odbyć jeszcze jeden kurs więcej...?
- Uff, największy podjazd pokonany, nie jest ze mną jeszcze tak źle – pomyślał autobus i radośnie zatrąbił na mijane wielbłądy – Nie dzisiaj – pomyślał i nieco przyhamował.