Podróż lokalnym busem trwała 15 godzin, parę postojów celem wręczenia łapówki lokalnej władzy. A może rzeczywiście złamaliśmy przepisy, gdyż kierowca grzał jak opętany. Do Woldi dotarłem około 21. Dalsza część podróży zacznie się dopiero o 5 rano następnego dnia, zatem warto znaleźć miejsce do spania. Problem z tym był taki, że w mieście nie było prądu. Nic nie było widać, zwłaszcza ludzi… :) Przy pomocy szefa wyprawy autobusowej trafiam do dość przytulnej nory. Następnego dnia spędzam kolejne 4 godziny w autobusie, w końcu docieram do Lalibeli. Jeszcze w Geshene spotykam Niemca i Francuza, z którymi znajdujemy tanie miejsce do spania. Natrafiam również na dwóch Kubów z Polski objeżdżających Etiopię jeepem. Wspinam się także na najwyższy szczyt okolicy. Schodząc, trafiam do lepianki lokalnych mieszkańców, bieda, że aż trzeszczy. Raczą mnie kawą, licząc na jakieś drobne. Jeśli nie nabawię się znieczulicy – zostanę bez grosza. Wieczorem jeszcze piwko z Niemcem. Zupę od prowadzącej knajpę dostaję za darmo. Generalnie wszędzie bieda, wszyscy nagabują, proszą, żebrzą. Mimo to nie czuć zagrożenia, nikt nie jest agresywny, spokojnie chodzimy po zmroku po mieście.
Z samego rana obchodzę słynne kościółki. Akurat tego dnia Etiopczycy mają święto i tłumnie ściągają do miejsca kultu. Zabytki zdecydowanie robią wrażenie, choć z drugiej strony cena wstępu oszołamia.
Po południu, lokalnymi busami, docieram do Woldi. W pojeździe z 12 miejscami podróżuje przeciętnie 22 osoby, głównie pasterze i kobiety z małymi dziećmi. Miasto to kolejna dziura z serii slums (choć widać nowe budynki mieszkalne). Ludzie nie dają spokoju ciągłymi okrzykami ‘Mister’ i ‘Ju’ – mam tego dość, idę się zdrzemnąć do względnie taniej nory, którą znalazłem po przyjeździe.
Następnego dnia skoro świt ruszam do Addis, na najbliższym postoju jeden ze współtowarzyszy podróży zabiera mnie do lokalnej jadłodajni i stawia obiad. Droga powrotna zabiera nieco mniej czasu, gdyż głównie zjeżdżamy w dół. Około 17 docieram do Addis.
PS Po pokonaniu wzniesienia dzielącego dworzec od centrum Lalibeli, warto skręcić w prawo (w lewo schodzi się do kościołów). Po około 300 metrach, po lewej stronie zobaczymy knajpę ‘Unique’, z polskim napisem ‘zapraszamy warto’. Mimo przeciętnie norzastego wyglądu, jedzenie jest naprawdę pyszne, a kiedy weźmie się pod uwagę ceny – prawdopodobnie najlepsze w Etiopii, polecam.