Mam szczęście do napotykanych ludzi. Lidka z Bukaresztu, Alex z Burgaz, Heninng z Istambułu, inni spotkani na ulicy, granicy i w pociągu, wszyscy oni, mimo że się nie znamy, pomagają mi, jak potrafią, za co jestem im bardzo wdzięczny.
Jednak gościnę jakiej udzielili mi Justyna i Kryspin w Addis Ababa trudno porównać z czymkolwiek. Justyna – Pani Konsul oraz Kryspin – Attaché kulturalny sprawnie zarządzają całą polską ambasadą w stolicy Etiopii. Placówka wygląda fantastycznie, piękny ogród, w który Justyna wkłada całe swoje serce, odnowione budynki (całość prac nadzorowana przez małżeństwo) oraz etiopscy pracownicy chodzący jak w zegarku (trochę boją się Justyny, kogoś w końcu trzeba. Do Kryspina przychodzą się wypłakać. Mamy tutaj zatem do czynienia ze sprawnie działającym team’em ‘zły i dobry glina’ :). Całość dopełniają cztery żółwie drepczące po posesji oraz trzy owce zatrudnione w roli żywych kosiarek. Trudno porównać mi tę placówkę z innymi, gdyż jest to pierwsza jaką odwiedzam, niemniej goście z ambasady z Tel Awiwu i Ukrainy również są pod wrażeniem ładu i jakości, z jaką funkcjonuje polska ambasada. Zresztą popyt na Panią Konsul na innych placówkach także o czymś świadczy.
Po przyjeździe zostaję ugoszczony śniadankiem, i następnie, razem ze wspomnianymi gośćmi – Magdą, Marią oraz Wojtkiem, jedziemy jeepem zwiedzać miasto i siedzibę Menelika (tak się złożyło, że jest sobota i Justyna z Kryspinem poświęcają swój wolny czas, aby pokazać nam Addis!). Następnie zostajemy zaproszeni na obiad do lokalnej knajpy, gdzie akurat odbywają się dwa wesela – po raz kolejny mam szczęście. Wieczorem, przy szklaneczce whisky (no może dwóch lub trzech…) oglądamy mecz ostatniej szansy. Niestety Etiopia przegrywa z Nigerią i żegna się z Mundialem.
Następnego dnia Justyna i Kryspin zabierają nas w okolice Debre Libanos – piękne widoki, wodospad oraz siedliska najróżniejszych ptaków. Małżeństwo przez kolejne dni, na każdym kroku, pomaga i ułatwi mi wiele spraw (znalezienie części do roweru, które zaginęły podczas lotu z Istambułu, namiary na swoich znajomych na trasie mojego przejazdu, pyszne obiady, wygodne łóżko…). Jestem im ogromnie wdzięczny, obym miał kiedyś sposobność się odwdzięczyć. Dużo można by było jeszcze pisać pozytywów. Dobrzy ludzie.
***
Przed wyjazdem strażnik przynosi przesyłkę… okazuje się, że dzień wcześniej poznany Polak - Marcin, pracujący w pewnej firmie z Krakowa, poszukującej ropy w dolinie Omo, zupełnie sam od siebie, wcześniej nawet o tym nie wspominając, podsyła mi podręczny test na malarię wraz lekarstwami na tę chorobę. Widzieliśmy się zaledwie dwie godziny. Cóż mogę powiedzieć, polecam Polaków w Etiopii :).
***
Kryspin robi świetne zdjęcia, które, jeśli ktoś dobrze poszuka w necie, to znajdzie. Nie podaję adresu, bo nie wiem czy mogę, ale polecam. Naprawdę dobre.