Nowiutkim pociągiem wleczemy się do granicy. Przewóz roweru ponad trzy razy droższy niż przewóz człowieka. Od czasu do czasu stajemy w polu, gdzie ludzie wsiadają i wysiadają, znajdzie się chwila na papieroska i piwko. Na każdym kroku towarzyszą nam psiury - potulnie i smutno spoglądają na podróżujących.
Do Giorgiu docieram po zachodzie słońca, szybka przesiadka na rower i rozpoczynam nocną przeprawę przez Dunaj. Na granicy bezproblemowo - w końcu to UE.
Do zobaczyska Rumunio. Nasz kochany wujaszek z Gruzji dał nam nieźle w kość,ale nie ma co się poddawać. A w przyszłości zdecydowanie trzeba odwiedzić Transylwanię większą ekipą.
Docieram do Ruse i... jestem w szoku. Nie takiej północnej Bułgarii oczekiwałem. Wszystko odnowione, czyściutkie, starówka jak z bajki, sporo turystów siedzi po kanjpeczkach. Zobaczymy co dalej.