Zatem, gdyby ktoś nie wiedział, na granicy turecko-bułgarskiej są góry. Piotruś nie wiedział :D
Po wieczorze z Aleksem opuściłem miasto koło 11 następnego dnia. Trasa dała się mocno we znaki i po 90km, około 17 stwierdzam, że nie dotrę do Luleburgaz. Postanowiłem spędzić noc na granicy (zimnooość nocą). Oglądamy ligę turecką ze strażnikami, a potem szybciutko zasypiam przykuty do roweru na ławeczce w budynku odpraw. Nikt nie robi problemu, a rano dostaję wrzątek i paczkowaną wodę na podróż. Powoli góry się kończą i zaczyna teren sprzyjający szybszej jeździe, mimo to chyba nie dam rady dotrzeć jutro do Istambułu.