Dotarłem do Pangani. 40 km za Moshi skończyły się żarty z pogodą. Upał jak jasna cholera, półpustynia, silny niesprzyjający wiatr. Po drodze zatrzymałem się w Mwandze, za Same, w Mombo i Muheza (nic ciekawego). Skrót z Muhezy do Pangani to lokalna sieć dróg wijąca się przez dżungle i małe osadki rozrzucone po lesie równikowym, łatwo się zgubić, co też uczyniłem.
Plaża przed Pangani – przecudowna, zero, absolutnie zero turystów, turkusowa, krystalicznie czysta woda, w temperaturze około 28-30 stopni, piaszczysta wielka plaża, zero kamieni na dnie oceanu. Idealnie. Zatoka przy miasteczku wraz ujściem rzeki wręcz stworzona do kite surfingu – jednak ani jednego zainteresowanego. Sama mieścina - cicha, spokojna, lokalna osada, z wyjątkowo niskim stężeniem muzungu. Ludzie jeszcze nieprzesiąknięci chęcią zysku na białych, spokojnie włączą się przy swoich łodziach, ewentualnie przyjaźnie zagadają.
Już niebawem turystyczna masa szwargocząca po niemiecku zaleje to miejsce, zniszczy zarówno urok tego miasta, jak i pogodne usposobienie lokalnych. Kwestia 5-10 lat i nie będzie Pangani jaką ją zapamiętałem. Biała raso przybywaj i niszcz…
Atlantyk zaliczony w okolicach Nowego Jorku, w Zatoce Meksykańskiej czy w okolicy Przylądka Św. Wincentego, Pacyfik - wzdłuż wybrzeża Kalifornii, w końcu Ocean Indyjski. Out of the bucket list, kolejny podpunkt odhaczony :) Btw. Oceanu Arktyczny to nie ocean, to cześć Atlantyku ;)
Poszwędałem się trochę po Pangani, przez przypadek odwiedziłem lokalne radio (Pangani Radio 107.7 fm ;) , zjadłem rybkę i pogadałem z lokalsami w pubie z muzyką a’la Johny Cash. Jeśli wiatr trochę się uspokoi popłynę następnego dnia na noc z rybakami na połów ryb. Jadąc dalej trafiłem na autochtonów grających w piłę, dosiadłem się do obserwujących i zaczęliśmy kibicować. Bramkarz jednej z drużyn zdjął rękawice i zachęcił do przyłączenia się do gry. Podziękowałem. Niestety, nigdy więcej konstruktywnego futbolu w moim życiu, this is how it is, bro.
Gdy zaczęło się ściemniać, postanowiłem poszukać miejsca na rozbicie namiotu. Wróciłem na drogę, w tym momencie nadjechała Navara z dwoma białasami w środku. Lekko zdziwieni zatrzymali się i zapytali co tu robię. Chwilę potem grzaliśmy razem do Tangi, gdzie robiła się dla nas kolacja. Verweile doch! Du bist so schön!