Geoblog.pl    natropieokapi    Podróże    Na tropie okapi, czyli rowerem przez Afrykę    Karibu dude
Zwiń mapę
2014
16
sty

Karibu dude

 
Tanzania
Tanzania, Tanga
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8397 km
 
James i Francuz byli cały dzień na rybach, nic nie złowili, no chyba że liczyć rowerzystę z Polski. Fruniemy nad dziurami na trasie Pangani – Tanga (brak asfaltu). Zapadł zmierzch, nagle James na ręcznym skręca w dżunglę, zna te tereny dość dobrze, parę podskoków i wpadamy pełnym impetem na plażę. Grzejemy połowicznie w wodzie, połowicznie po plaży, James wyżywa się na ręcznym, gazując i robiąc kółeczka po plaży. Po drodze pękają 2 butelki wina, TIAB… This is Africa Baby. Jakieś kozy wyskakują nam nagle na drogę, chyba uszły z życiem, taką mam przynajmniej nadzieję :D

W końcu docieramy do willi, słychać szum oceanu. Hamaki i łóżka na tarasie, a na dachu ogromne łóże – oczywiście z moskitierą. Dawno nie widziałem tak wypasionego domu, białasy żyją sobie, oj żyją. W środku czeka na nas Moly – Walijka oraz Juan – Meksykanin z Mexico City. Ona konsultuje projekty odzyskiwania energii, on bierze udział w projekcie badawczym dotyczącym much tse-tse i śpiączki. Francuz jest instruktorem nurkowania od dobrych kilku lat (Karaiby, Indonezja, Meksyk, hell yeah…), potem wpada Holender, większość nieco starsza ode mnie, 29-32 lat, Juan w okolicy 23. Kalmar w potrawce… ciekawe czy smakowałby mi równie dobrze, gdybym wiedział co jem…? W praniu wychodzi, że wszyscy znamy grę Osadnicy z Katanu, na którą oni mają obecnie wkrętę. Partyjka przy winku, why not.
Moly uświadamia mnie, że w mieście z którego pochodzi edukacja, rozmowa w domu i na ulicy, wszystko jest w języku walijskim, nie po angielsku, którego uczą się przy okazji. Jakaś ogromna dziura w mojej edukacji. Sam walijski jest śpiewny i przepiękny, podobny do elfickiego, zresztą przecież Tolkien czerpał wyjątkowo dużo z tej kultury tworząc swoje języki.

Po paru godzinach zbieramy się do domu Jamesa. Wynajmuje jeszcze większy dom z ogromnym tarasem z widokiem na ocean. Mieszka sam, w domu z 4 sypialniami… why? James, potomek kolonizatorów, którzy przybyli do Kenii w XVIII w., obecnie przeniósł się do Tanzanii, gdzie jako przedstawiciel rodziny otwiera hodowlę ryb na sprzedaż. Ojciec i siostra często przyjeżdżają z Kenii załatwiać sprawy związane z biznesem, opłaca im się bardziej wynająć willę niż płacić za hotele (btw. koszt wynajmu takiego domku, jeśli jesteś lokalnym białasem, to 500$, Karibu Tanzania). Póki co zainwestowali 1,7 mln dolarów w biznes, równolegle jego siostra i ojciec działają w Kenii, blisko przy granicy, dywersyfikując ryzyko i minimalizując problemy z transportem ryb przez granicę. Co ciekawe, James pracuje w zawodzie – zrobił magistra z hodowli ryb w Australii, uwielbia ocean. Niezwykle oczytany człowiek… :D Swoją drogą widać na każdym kroku, że tej grupie społecznej wyjątkowo powodzi się w tej części świata. W końcu w połowie XVIII w. rocznie wywożono około 100 tys. ludzi w na eksport głównie do obu Ameryk, a liczba ta zwiększała się przez kolejne lata. Było na czym wzbogacić się ;)
Przypominają się ‘Chłopaki nie płaczą’ :D
http://youtube.com/watch?v=3K2StVcV1Yo

Następnego dnia, zwiedzamy dzielnicę portową i lokalny targ. James mówi w suahili tak jak lokals, widać zmianę nastawienie sprzedających chwilę po tym, kiedy zacznie z nimi rozmawiać w ich języku. Tanga przypomina trochę architekturą afrykańską wersję krzyżówki San Diego i French Quarter w Nowym Orleanie. Sporo postkolonialnych domów, willi i magazynów, niestety większość zniszczone i zapuszczone. Następnego dnia James, Juan i Francuz jadą do Kenii na weekendowy camping w górach. Mógłbym śmigać z nimi, ale musiałbym wtedy kupić jeszcze raz wizę do Kenii, trochę bezsensu. Słucham natomiast opowieści o wybrzeżu Kenii na północ od Mombasy, wielkie imprezy na plażach, genialne miejsca dla surferów i backpackersów, piękne tereny – trochę żałuję, że tam nie pojechałem, cóż wszystkiego na raz się nie da. Next time. Wieczorem wpada Francuz i Juan, spaghetti z krewetkami oraz gotowane homary. Cóż, za darmo - jakoś przeżyję owoce morza… Z rana pakuję się i wracam do Pangani. James zaprosił mnie do siebie, po zakończeniu mojego pedałowania. ‘Dude, wbijaj kiedy chcesz i na jak długo chcesz, dude, karibu dude.’
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
Mrówa
Mrówa - 2014-01-24 10:58
Ty przyciągasz takich zwariowanych ludzi
czy tylko tacy tam są?
 
Śledziu
Śledziu - 2014-01-24 11:18
kolego Mrówa Cię podrywa:)
 
Mrówa
Mrówa - 2014-01-24 13:49
Panie Śledziu, tak - od 27 lat pałam do Niego nieustannie wielkim uczuciem!
 
nierzyta
nierzyta - 2014-01-26 14:17
czyli Mrówa to Mamcia?
 
 
zwiedził 8.5% świata (17 państw)
Zasoby: 76 wpisów76 117 komentarzy117 233 zdjęcia233 0 plików multimedialnych0