Geoblog.pl    natropieokapi    Podróże    Na tropie okapi, czyli rowerem przez Afrykę    Atlantyku witaj
Zwiń mapę
2014
18
kwi

Atlantyku witaj

 
Nambia
Nambia, Cape Cross
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13405 km
 
Opuszczając Krainę Tamary skierowałem się na południe do Uis, miasteczko położone na pustyni, istniejące chyba tylko z powodu stacji benzynowej. Z Uis udałem się w kierunku Oceanu, do którego miałem około 132 km 412 metrów. Droga wiodła przez absolutną pustynię, zrobiło się wietrznie i sporo chłodniej. Namibijska zima zbliża się… Dotarłem do Hanties Bay. Kolejnym punktem mojej ekspedycji było Cape Cross – siedlisko fok. I żeby była jasność, to nie było 10 czy 20 foczek, to było 10 tysięcy beczących foczysk, różnej maści, wielkości, zwinności, charakterości i innych ości . Śmierdziało przednim obornikiem, a foki, nie robiąc sobie nic z gapiących się na nich ludzi, wylegiwały się na kamieniach lub czołgały się metr obok, pobekując z wolna (trochę jak Hanka kiedy śpi). Droga powrotna do Hanties Bay była zdecydowanie nieprzyjemna, zrobiło się naprawdę zimno. Minąwszy mieścinę udałem się do Swakopmund, a następnie do Walvis Bay. Nie dotarłem jednak do tego ostatniego, gdyż robiło się ciemno, a moje światła przestały działać. Zatrzymałem się w pięknym miejscu, mając po prawej ocean a po lewej wydmy wysokie na ponad sto metrów. Nie opodal była wypożyczalnia quadów do jazdy po wydmach. Chłopaki właśnie zamykali. Pozwolili mi się przekimać na terenie ośrodka, dali herbatkę, a następnego dnia pomogli pospawać motor.

W końcu udało się! Od kiedy na mapie zobaczyłem jaką mieścinę mogę odwiedzić, koniecznie chciałem to uczynić. Ze Świnoujścia do Walvis Bay droga nie była krótka, a po dwóch dobach albo mniej już się skończyła wódka... Miasteczko jest małe, gównie turystyczne (głównie święta i wakacje dla ludzi z Windhoeak), podobnie jak Swakopmund zdecydowanie białe (czarni mieszkają w slumsie na obrzeżach, kolorowi w drugim półslumsie na innych obrzeżach), aczkolwiek mają tutaj stocznię do naprawy całkiem sporych statków. Nad samym oceanem wille i domiska, że aż się potem robi smutno patrząc na baraki czarnych. Andżelinka z Bradem mieli tutaj swoją chacjendę (sprzedali ją, a nowy właściciel przerobił na przyjemny hotel), a także inne gwiazdki Świętego Drewna, takie jak np. Wesley Snype (czy jak go się tam pisze, nie mylić z Sewerusem). Przespałem się na wydmach, doświadczając nowego, mistycznego kontaktu z komarami. Było ich tak dużo, że ich bzyczenie zlewało się w jeden donośny dźwięk, który towarzyszył mi przez całą noc.

Był Wielki Piątek, a ja planowałem udać się do Windhoek. Zatankowałem (do butli ekstra 5l, bo miałem do przejechania 340 km, a na baku mogę zrobić około 240km, więc czasem mam problem :) . Wstąpiłem jeszcze do supermarketu celem nabycia pączka (psze pana, a jak jest na pONtszka?) i… ‘How are you! I’m Ion from Romania. Peterman, you can’t go to Windhoek today, we have to eat breakfast together!’. No i zostałem w Walvis Bay paaaarę dni dłużej. Ale o tym w następnym odcinku przygód Pitermena… hehe ;)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 8.5% świata (17 państw)
Zasoby: 76 wpisów76 117 komentarzy117 233 zdjęcia233 0 plików multimedialnych0