Lecą Doorsi, http://www.youtube.com/watch?v=pKmkOIlHbok , kiedyś grałem to na zaliczenie semestru, dawno temu to było. Nie tylko ja przestałem grać, a szkoda kolego! Ja przynajmniej potencjału nie miałem :D
Kama czona (w jezyku Wambo ‘mały chłopiec’) tak naprawdę nazywa się Isaskar i ma 16 lat. Jest jednym z chłopaków przygarniętych przez Iona, chwilowo mieszka z nim, od dwóch lat boksuje i jeszcze nie przegrał żadnej walki. Ciężko wychowuje się takiego człowieka, wyrwanego z biedy z poprzewracanym systemem wartości, który nagle zasmakował luksusu (śniadanie i kolacja oraz prysznic) a w dodatku jest w wieku, kiedy większość młodzieży powinna zostać zamknięta w komórce i pozostać tam aż zmądrzeje nieco. Patrząc na niego zastanawiam się, jak moja mamuśka i tatusiek nerwowo wytrzymali z takim przygłupem 16 letnim jak ja, który spóźniał się notorycznie, nie myślał, non stop gadał przez telefon albo klikał smsy, robił wszystko w pośpiechu, i tylko mnożył kłopoty. Ehh moja mamuśka z tatuśkiem to twarde sztuki, choć fakt, mieli szczęście, że starszy był nieco mądrzejszy :D. A ja miałem szczęście, że w swojej mONdrości przetarł mi szlaki hehe. Cheers bro!
Kamaczona jest dobrym chłopakiem, inteligentny, względnie dobre oceny, mówi w 4 narzeczach, oraz po angielsku i afrykańsku. Jeśli tylko zacznie słuchać co Ion tłucze mu do głowy, to będzie z niego ktoś więcej, niż kolejny bidny czarny pracujący w fabryce ryb. Jednak póki co Kamaczona postępuje według swojej logiki: pomógł brazylijskiemu żołnierzowi w przeprowadzce, za co dostał stary laptop. Sprzedał go starszemu bokserowi. Kasę wziął, jednak komputer leżał u kolegi, więc miał dostarczyć urządzenie następnego dnia. Laptop kosztował półtora miesięcznej pensji czarnego w Walvis Bay – 150$. Dom kolegi został tego samego dnia okradziony, laptop zniknął, 4 godziny po sprzedaży. Ale… 100$ już nie było. Kamaczona kupił za nie markowe ubrania – jego rodzina śpi w baraku z jedną żarówką, a jedyne co mają do jedzenia do ugali. Co ciekawe, wiedząc że musi zwrócić pieniądze wydał pozostałe 50$ - no bo rodzice kolegi zobowiązali się oddać pieniądze. A wydało się to gdy Kamaczona przestał chodzić na treningi bokserskie i trener zadzwonił z zapytaniem czy wszystko ok.
- Ile?
- No na koniec miesiąca 100$,
- To dlaczego wydałeś te 50$ wiedząc, że musisz oddać 150$.?
– No bo Frank [bokser] zgodził się, że zapłacę mu 100$, a 50$ za miesiąc.
– A skąd będziesz miał 50$ za dwa miesiące?
- no może rodzice zapłacą, bo obiecali zapłacić 250$
- może czy na pewno?
- nie wiem, może, 100$ na koniec tego miesiąca.
- a dlaczego chcesz od rodziców 250$, skoro sprzedałeś za 150$? – wtrącił się Ion – Nie, nie, nie Kamaczona, nic się nie uczysz. Po pierwsze powinieneś zachować te 50$, bo cholera wie czy zobaczysz jakiekolwiek pieniądze, a po drugie jeśli je zobaczysz, to masz nie brać więcej niż 150$. Zrozumiano?
- Yes, Tate kulu
- Kamaczona, ale skoro Frank zgodził się, że mu zapłacisz w ratach, to czemu boisz się iść na trening?
- No bo zmieni zdanie…
I tak w kółko, jego historia generalnie nie trzymała się kupy. Sporo ‘ich’ historii nie trzyma się kupy. Nie wiem dlaczego. Czarni mają we krwi, żeby kłamczuszyć, nawet jeśli nic na tym nie zyskają, to wolą nie mówić prawdy. I Ion w kółko wbija w tę czarniutką głowę, że jak będzie kłamał to za to odpowie. Notabene, o laptopie i pieniądzach dowiedzieliśmy się przez telefon trenera. Natomiast o ubraniach parę dni wcześniej... Syn właściciela baraku, w którym jego matka z siostrami mieszkają, przyszedł i powiedział, że Isaskar trafił do więzienia za kradzież laptopa i potrzebne mu są ubrania… ciotka wpuściła go do środka, a ten zabrał dokładnie wszystkie rzeczy Kamaczony i zniknął. Dwa dni później na policji do niczego się nie przyznał, wyśmiał ich, i powiedział że ma bogatego ojca, więc mogą mu naskoczyć. Tak się skończyła historia posiadania markowych ubrań w domu bez wody bieżącej.
Czarni robią to sobie sami, wszędzie w koło. Opisałem kilka przypadków, ale to się dzieje codziennie, na każdym kroku. To nie biały jest problemem. Czarny czarnego wyrucha do ostatniego centa. Okradnie, zabije, doniesie. W Namibii nie ma problemu tak dużego z rasizmem wobec białych, lokalni widzą, że ci dają pracę, pomagają, żyją swoim życiem i nie wadzą. Namibia jest drugim producentem uranu na świecie, mają kopalnie złota, diamentów i rud żelaza, a ludność tego kraju to 2,5 mln… Gdzie są do jasnej cholery te pieniądze? Hehehe, a no rozmywają się i to nie białasy je kradną, robią to czarni politycy, czarni przedsiębiorcy – znajomi polityków. Powstał krajowy program budowy mieszkań dla biednych czarnych (btw. tylko dla czarnych, jesteś biedny kolorowy albo biały, to nawet kredytu w banku nie dostaniesz), gdzie domy budowane są za pieniądze państwowe. I nagle cena metra kwadratowego skoczyła 4 razy. Można by było wybudować 4 razy więcej domków, za cenę, która przynosić zysk firmom budowlanym. Akurat tutaj Afryka jest identyczna z Europą.
Ale i tak Namibijczycy mniej narzekają, jest ich mało, a rząd coś tam robi. Namibia to nie RPA. Na śniadanku z motocyklistami, przysiadłem się do starszej kobitki i zaczęliśmy rozmawiać o mojej przyszłej trasie. Pochodzi z RPA, tam mieszkali jej rodzice, którzy mieli sporą farmę na wschód od Johanesburga. W zeszłym roku przyszli czarni, zamordowali ich, spalili farmę i zniszczyli maszyny. Rząd przejął ziemię, nikt nic nie wie, nikt nic nie powie. Ziemia jest państwowa, won białasie. RPA z mister Zumą na czele, podobnie jak Kenia i Zimbabwe, od paru lat postanowiła sobie sama porządzić. Apartheid minął, Mandela nie żyje, hulaj dusza, hulaj. A potem takie czarnuszki dochodzą do wniosku, że nie wiedzą jak się uprawia ziemię i coś im to nie wychodzi tak jak białym. No to sprzedają co niepotrzebne, przestają uprawiać na sprzedaż, mają tylko poletko dla siebie, mieszkają w spalonej farmie, a ziemia leży odłogiem. I nagle zaczyna brakować jedzenia w kraju, bo nie ma farmerów, no to trzeba importować, ale przecież importowane jest droższe, a ludzie nie mają pieniędzy. No to nałóżmy podatek na bogatych (czyt. białych) oraz znacjonalizujmy kopalnie… Tak, powoli to się dzieje w Południowej Afryce, efektem tego będzie zwiniecie się zagranicznego kapitału i emigracja białych ludzi, a RPA stanie się drugim Zimbabwe (tutaj akurat prezydent Mugabe postanowił przyśpieszyć proces niszczenia kraju, i narzucił ekspresowe tempo, najwolniej stacza się Kenia, ale same same dude :) .
W 2009 Trevor Noah, znany komik z RPA, w swoim stanup’ie wyśmiewa polityków, obnażając chorobę systemu. To było pięć lat temu, nic się nie zmieniło od tamtego czasu. Ci sami ludzie u władzy, ta sama grabież. Nic się też nie zmieni w zbliżających wyborach, świnki dorwały się do koryta na dobre. Polecam ten występ, jest świetny, wrzucę go jutro na db, do pobrania [link umieszczę tutaj] :) -
Wracając do Tichy’ego i Kamaczony. Zwiedziłem z Isaskarem najwyższą ruchomą wydmę na świecie. Podobno 383 metry, ale kto to może wiedzieć jeśli tam ciągle wieje?. Zjechaliśmy Swakopmund i jego muzea oraz dystrykt willi, odwiedziłem pobliski Park Narodowy z farmami soli, dokładnie zwiedziliśmy Walvis Bay, łącznie ze starymi historiami (Ion mieszka tutaj 26 lat, wiec trochę to miasto zna). Byliśmy w aqua parku na zjeżdżalniach (u know how Swiss like chocolate :D ), nad Zatoką Pelikanów. Mieliśmy możliwość oglądnięcia każdego zakamarka ogromnego norweskiego okrętu badawczego, łącznie z maszynownią, laboratorium i mostkiem. No duże silniczki :D A nocą z Ionem przyjechaliśmy na motorach do portu jeszcze raz i od Norwegów wzięliśmy wielkie kartony ryb i zawieźliśmy je do slumsów, gdyż ludzie tam mają do jedzenia ugali z simą (czyt. papka z papką). Przy okazji, dziewanny poprosiły go o dostarczenie wiiięęęcej prezerwatyw, bo wszystko co im przywiózł już zużyły. Ion zaczął się śmiać z niedowierzaniem. No przynajmniej rozumieją zagrożenie związane z AIDS…
Pobawiłem się też trochę w kucharza. Była namiastka męskich spotkań z plackami po balatońsku (namiastka bo brakowało cytrynówki. Kto miał okazję mnie odwiedzić na takim posiedzeniu w akademiku, Bieniewickiej, Puławskiej, Bukowińskiej czy na Kabatach ten wie o co kaman ;) , było duszone mięsko na cebulce, był mój specialite kurczak w sosie śmietanowo-brokułowym na pene. Chyba smakowało, bo zawsze znikało w okamgnieniu :) . Komu kiedykolwiek nie smakowało niech pierwszy rzuci kamień...! ;)
Naprawiliśmy też motor. Po ośmiu tysiącach km mój chiński rumak zaczął się sypać, a w dodatku nieopatrznie dałem chłopakom Iona przejechać się. Jeden kilometr. Wywalili się i rozwalili mi błotnik i tylne światło. Took my lesson. Z częściami zamiennymi krucho, jednak przysposobiliśmy to co znalazłem, a Tatekulu dorobił metalowe części. Całe szczęście Ion ma tokarki, wiertarki, wycinarki do metalu w pracy, wszystko co potrzeba. Ponadto akumulator i kontroler świateł był do wymiany. Trochę spawek i klam, no i rura od filtra niebezpiecznie poluzowała się. Musiałem też wymienić śrubę regulującą łańcuch, która totalnie się skrzywiła. Jednym słowem spory remoncik. Niestety. No ale motorek działa, można śmigać dalej.